Rekordowa frekwencja, doping orkiestry dętej, serwis rowerowy na trasie i tradycyjna grochówka na mecie. W środę ulicami Sosnowca, Będzina, Dąbrowy Górniczej i Czeladzi przejechało około 4000 uczestników X Zagłębiowskiej Masy Krytycznej.
- Nie dla wszystkich chętnych wystarczyło kamizelek, ale można też jechać bez nich. Patrząc na liczbę uczestników, jest w nas ogromna siła i energia - mówił Marcin Dworak, prezenter radia Eska i zapalony rowerzysta, który włączył się w organizację jubileuszowej masy. - Na trasie czeka nas sporo atrakcji, m.in serwis rowerowy i zastrzyk energii w postaci krówek, które będą rozdawane w Będzinie. Pamiętajcie, że nie chodzi o wyścigi, ale wspólny przejazd - podkreślał.
W pełnym rynsztunku na starcie stawił się 3-letni Maciuś, zabierając ze sobą 4-kołowy rowerek, kask i kamizelkę. Niestety, choroba pokrzyżowała mu plany. - Wyjątkowo w tym roku jadę sam, syn się przeziębił i dziś przyszedł mnie tylko odprowadzić. To już zaprawiony rowerzysta, wspólnie z nami uczestniczył nie tylko w poprzednich edycjach Zagłębiowskiej Masy Krytycznej, ale siedząc w siodełku przejechał wzdłuż i wszerz jurajskie szlaki - mówi Michał, tata chłopca.
Problemów z pokonaniem 17-kilometrowej trasy nie miały dzieci Wioli i Roberta z Dąbrowy Górniczej. - Najpierw musieliśmy dojechać do Sosnowca, potem pokonać trasę Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i z powrotem do domu. Łącznie to około 45 kilometrów. Zwykle jeździmy z dziećmi rekreacyjnie, wokół Pogorii, ale raz do roku dają radę bez marudzenia i na dłuższym dystansie - przekonywali rodzice.
Meta tegorocznego przejazdu ulokowana została na rynku w Czeladzi, gdzie rowerzystów częstowano grochówką. Tradycyjnie już na mecie rozlosowano też rowery. Jak na jubileuszową edycję przystało, było ich aż dziesięć.
Wszystkie komentarze