'Ręce precz od pomnika', 'Chcę umrzeć w europejskim mieście' i 'Make love not war' - takie i inne hasła wymalowali mieszkańcy Dąbrowy Górniczej wokół nazywanego 'Hendriksem' pomnika Bohaterów Czerwonych Sztandarów. W ten sposób protestowali przeciwko zakusom wyburzenie słynnego monumentu.
Kilka tygodni temu Instytutu Pamięci Narodowej w odpowiedzi na zapytanie dąbrowskiego klubu Gazety Polskiej o przyszłość pomnika napisał, że nie dopuszczalne jest, aby symbol komunizmu znajdował się w przestrzeni publicznej miasta w 100-lecie niepodległości. Choć oficjalne decyzje o wyburzenie pomnika nie zapadły, mieszkańcy postanowili spotkać się pod pomnikiem i zaprotestować.
Happening był okazją, aby przypomnieć wydarzenia z lat 90., kiedy na fali rozliczeń z PRL-em władze miasta chciały pomnik wyburzyć. - Zauważyliśmy wtedy ekipę robotników, która wywierciła już otwory w pomniku i planuje go wyburzyć. Spontanicznie usiadłem pod pomnikiem i postanowiłem go bronić. Potem dołączyli kolejni. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że będziemy tak długo siedzieć, wspierani przez mieszkańców. Dla mnie najważniejsze jest to, że zarówno wtedy jak i teraz pokazaliśmy, że ten pomnik jest dla mieszkańców, a nie dla polityków - mówił w sobotę Mariusz 'Puzon' Talik, który uczestniczył w wydarzeniach z 1991 roku.
W sobotę wokół pomnika rozpostarto białe banery, a mieszkańcy dostali kolorowe farby. Tak pojawiły się napisy nawiązujące do tych, które w latach 90. zdobiły pomnik: 'Jimiemu Hendrixowi, Kurtowi Cobainowi, Make love not war, War is over. Wszystkim, których kochają wolność'. Mieszkańcy malowali też hasło: 'Konstytucja' oraz pacyfki i kwiaty.
Byli i tacy, którym sobotnie spotkanie się nie spodobało. - Kto tu spędził tę głupią młodzież? Gołym okiem widać, że to radziecki, komunistyczny pomnik - bulwersowała się starsza mieszkanka Dąbrowy Górniczej. - Ja tu nie widzę żadnych komunistów tylko ludzi - odpowiedział jeden z przechodniów.
Wszystkie komentarze