Wejście do pracowni, która zimą pachniała palącym się drewnem, było jak przekroczenie progu do innego świata. W kamienicy pod adresem Marii Skłodowskiej 14 w Sosnowcu Roman Chruściel opowiadał rzeczywistość swoją kreską, a czasem i zabierał w... kosmos.
Pracownia Romana Chruściela była ważnym miejscem na artystycznej mapie Sosnowca. - Większość z nas mieszkała w sosnowieckich blokowiskach. Wejście do pracowni, która zimą pachniała palącym się drewnem, było jak przekroczenie progu do innego świata - opowiada Dariusz Kindler, fotograf i przyjaciel artysty.
- Roman nie tylko tutaj pracował, ale organizował chociażby imieniny. Większość pracowni kojarzy się z twórczym nieładem. U Romana zawsze było czyściutko. Po skończonej imprezie nie wypuszczał nas do chwili aż wszystkiego nie posprzątaliśmy, a prasa na środku nie została przykryta szarym papierem pakowym. W czasie tych spotkań zdarzało się, że Roman ustawiał na sztaludze, jakąś swoją niedokończoną pracę i pytał nas co widzimy... Dla nas to było ciekawe, rozwijające wyobraźnię zajęcie, ale dla niego okazja do inspiracji - opowiada Dariusz Kinder, który podzielił się z naszymi czytelnikami niezwykłą pamiątką.
- W latach 80. wciąż dużo było plakatów upamiętniających lot Mirosława Hermaszewskiego w kosmos. Romek wyciął z jednego z nich twarz naszego kosmonauty, a mnie poprosił, żebym zrobił zdjęcia uczestników ówczesnego spotkania. Potem nasze twarze zastąpiły wizerunek Hermaszewskiego i powstało pamiątkowe tablo 'Pierwsi Zagłębiacy w kosmosie. 1984 Sosnowiec' - uśmiecha się Dariusz Kindler.
Na tablo znalazły się również twarze Ryszarda Twardocha, rysownika z Sosnowca, Jerzego Łosiewicza, późniejszego z-cy dyrektora zagórskiej fabryki 'Silma', Kryspiana Adamczyka, artysty plastyka z Sosnowca, Zdzisława Treli i Antoniego Breli, przyjaciół artysty.
- Tego dnia, w tym spotkaniu, zabrakło wielu zacnych postaci z naszego towarzystwa. Pytali potem - 'Czy mogą dołączyć do 'lotu'?'. Romek stwierdził, że nie ma takiej możliwości...Że tamta chwila już minęła. Taki był. Małomówny, ale konkretny. Jak już coś robił, albo mówił, to zostawało na długo, a lepiej byłoby powiedzieć na zawsze - podkreśla Dariusz Kindler.
Wszystkie komentarze