Za pierwszym razem ogień buchnął właścicielowi warsztatu prosto w twarz i na chwilę przygasł. Za drugim razem wybuchł jednak z całą mocą. W efekcie należący do rodziny Ciosów warsztat samochodowy przy ul. Schoenów w Sosnowcu całkowicie spłonął.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

St. kpt Tomasz Dejnak, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Sosnowcu, zagląda do służbowej notatki sprzed kilku dni. Relacjonuje, że w pożarze przy ul. Schoenów 7 doszczętnie spłonął wtedy warsztat wraz wyposażeniem oraz trzy samochody, które były w środku.

– Dodatkowo uszkodzeniu uległy trzy samochody, które stały na zewnątrz. Ustalaniem przyczyn pożaru zajmuje się policja – dodaje. W relacji jest jeszcze wzmianka o rannej osobie, która nie chciała jechać do szpitala.

Samozapłon w samochodzie klienta

– Tata został poparzony, ale nie chciał jechać do szpitala. Powiedział, że są teraz ludzie bardziej potrzebujący pomocy – Anna Cios, córka właścicieli warsztatu, o wydarzeniach z 3 kwietnia mówi cichym i drżącym głosem. Emocje jeszcze nie opadły.

Spalony warsztat samochody C&M w Sosnowcu. W pożarze spłonęły także trzy samochody, a trzy zostały uszkodzone
Spalony warsztat samochody C&M w Sosnowcu. W pożarze spłonęły także trzy samochody, a trzy zostały uszkodzone  Fot. ARCHIWUM ANNY CIOS

Anna Cios mówi, że do warsztatu na naprawę samochodu przyjechał klient. Z samochodu, w którym zawiesił się pływak, ulatniał się gaz. Doszło do samozapłonu. – Za pierwszym razem, gdy ogień wybuchł tacie w twarz, sytuację udało jeszcze na chwilę opanować. Za drugim ogień buchnął już pełną mocą – wspomina córka właścicieli.

Budynek nadaje się do wyburzenia. Właściciel wie, że musi zapłacić dwóm pracowników, chciałby jak najszybciej spłacić klientów, których auta spłonęły. Jak mówi córka, przeznaczy na to oszczędności. – Tata chce także szybko naprawić auta klientom, których auta zostały uszkodzone. Samochody mogą im być potrzebne do pracy – mówi Anna Cios. 

Warsztat był ubezpieczony

Nie wiadomo, czy właściciele warsztatu będą chcieli go w przyszłości odbudować. – Za wcześnie, by o tym mówić, pan Artur chyba jeszcze jest w szoku – przyznaje Magdalena Grobarczyk, której mama była pomysłodawczynią pomocy rodzinie Ciosów.

– Nie wiadomo, jak długo będzie się ciągnąć sprawa wypłaty odszkodowania, a przecież pan Artur z żoną stracili miejsce, w którym zarabiali na życie. Rodzice są ich znajomymi, dlatego mama poprosiła mnie, bym uruchomiła zbiórkę w internecie – przyznaje Magdalena Grobarczyk.

Od kilku dni pomoc dla właścicieli spalonego serwisu samochodowego C&M można przekazywać za pomocą portalu Zrzutka.pl. Ponad 60 osób wpłaciło już ponad 7 tys. zł. Zbiórka potrwa jeszcze kilka tygodni.

– Wiem, że mamy czas, w którym mnóstwo ludzi pomaga przede wszystkim szpitalom, ale może znajdą się również osoby, które mogą choć niewielką sumą wspomóc także właścicieli spalonego warsztatu – mówi Magdalena Grobarczyk.

Anna Cios: - Tata zobaczył, że ludzie w niego wierzą. Że skoro organizują zbiórkę, to mają go za dobrego człowieka. Mówi, że w takiej sytuacji powstanie, jak Feniks z popiołów.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem