W czasach Barbórki wypłacanej w "naturze" żaden szanujący się górnik w Sosnowcu nie wracał po szychcie szybko do domu. Orkiestra wiedziała, pod którym oknem zagrać, a po 25 latach pracy dostawało się nie tylko zegarek z grawerem.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

29 maja 2015 r. o godzinie 11.41 z klatki w szybie Kazimierz I na powierzchnię wyjechał wagonik z ostatnią toną węgla z kopalni Kazimierz-Juliusz. To była też ostatnia tona węgla wydobyta spod zagłębiowskiej ziemi. Nie ma kopalni, więc trudno też o górnicze święto takie samo jak przed laty. Zostały wspomnienia.

– Pracę w KWK "Niwka-Modrzejów" rozpocząłem w połowie lat 60. Nagrodę z okazji Barbórki dostawało się wtedy jeszcze w naturze – wspomina z uśmiechem Zygmunt Witkowski – który przepracował na KWK "Niwka-Modrzejów" 34 lata. Tutaj ostatnia tona węgla wyjechała na powierzchnię 30 czerwca 1999 r.

– Z okazji Barbórki na każdego górnika czekały: ćwierć kilograma kiełbasy, bułka pszenna, ćwiartka wódki i paczka sportów. Ten przywilej zlikwidowano dopiero w latach 70. Wtedy zaczęto płacić z okazji święta dodatkową dniówkę. Na początku było to 83 zł. Wszyscy dostawali po równo. Z tej okazji do hali zbornej przyjeżdżały kasjerki z kopalnianego biurowca. To był rytuał, który powtarzał się dwa razy w miesiącu. Ostatniego dnia miesiąca wypłacano bowiem zaliczki, a 15. pensję. Wspomniana hala zborna to było na kopalni ważne miejsce, szczególnie dla górników dołowych, którzy załatwiali tam wszelakie sprawy. Za przeszkloną ścianą znajdowało się biuro sztygarów. Tam siedziały przy okienkach planistki [początkowo tylko planiści – przyp. red.], które służyły górnikom pomocą. To właśnie ich miejsca zajmowały dwa razy w miesiącu kasjerki – opowiada Zygmunt Witkowski.

Konsumpcja na "psim polu" w Modrzejowie

W czasach Barbórki wypłacanej w "naturze" szanujący się górnik nie wracał po szychcie szybko do domu. – Przy każdej kopalni było takie miejsce, gdzie... się piło. Na Ruchu I w Modrzejowie [dziś to Park Naukowo-Technologiczny – przyp. red.] było to "psie pole" za IV Komisariatem Milicji, którego miejsce zajęły dziś garaże. Na "psim polu" zbierały się najczęściej grupki kolegów z jednej zmiany. Konsumpcja odbywała się pod gołym niebem. Przy komisariacie znajdował się kiosk, który prowadził pan Sękala – były kombatant, który utykał na nogę. Za dwa złote można było u niego wypożyczyć "musztardówkę". Ta krążyła potem z rąk do rąk. Piło się z jednego "kieliszka" i zagryzało kiełbasą – wspomina Zygmunt Witkowski.

Spotkanie Barbórkowe przed dawną KWK Sosnowiec w roku 2019
Spotkanie Barbórkowe przed dawną KWK Sosnowiec w roku 2019  Fot. Kamila Kotusz / Agencja Wyborcza.pl

Gdy ćwiartka na głowę to było za mało, to organizowało się zrzutkę. – Najczęściej po 20 zł. Przy ul. Wojska Polskiego – obok komisariatu – był sklep, który nazywano Siódemką. Niepozorne miejsce było jednym z lepiej zaopatrzonych sklepów w mieście. Najmłodszy biegł tam po wódkę i coś na ząb. Wódki były dwie: z czerwoną i niebieską etykietą. Na "czerwoną" mówiło się partyjna. "Niebieska" to była ZMP-owska – uśmiecha się pan Zygmunt.

Przy Ruchu II na Niwce też piło się pod chmurką. – Nie wszyscy przecież mogli się zmieścić w Zajeździe, lokalu drugiej kategorii. "Ostatnim zajeździe na Niwce" – jak żartowano. Szło się więc "na kamień". W pobliże starej prochowni, gdzie trzymano przed laty materiały wybuchowe. Dziś to okolice parku przy ul. Dybowskiego – mówi.

"Wzmożona czujność" przed Barbórką

– Karczmy piwne, które kojarzą się dziś z barbórkowym świętem, dotarły do Sosnowca ze Śląska dopiero pod koniec lat 70. – Odbywały się zazwyczaj między 4 grudnia a świętami. Kobiety, rzecz jasna, drzwi takiej karczmy przekroczyć nie mogły. Piło się wyłącznie piwo, jadło golonko, opowiadało żarty. Ważni byli prowadzący. Mieliśmy taką sprawdzoną zagłębiowską ekipę z okolic Bukowna. To był najlepszy zespół prowadzących. Przyjeżdżali nawet z własną orkiestrą. Pamiętam, że raz ktoś wpadł na pomysł, żeby zaprosić prowadzącego karczmę ze Śląska. Nie wypaliło. Niewielu bowiem rozumiało, co ten mówi gwarą, i z żartów niemal nikt się nie śmiał. Na początku była jedna karczma na kopalnię, ale z czasem się to "rozwodniło". Poszczególne związki zawodowe organizowały swoje imprezy. To już nie było to – wzdycha Zygmunt Witkowski, który przypomina, że przed górniczym świętem na kopalni panowała tzw. wzmożona czujność.

– To było zakorzenione w psychice. W przededniu święta niestety często dochodziło do tragedii. Każdy więc uważał na siebie i na kolegów mocniej niż zazwyczaj. Czujność czujnością, a tragedie niestety wciąż się zdarzały. Pamiętam smutne święto, gdy wcześniej pod ziemią zginęło trzech górników. Impreza została wtedy odwołana – mówi.

Biskup poświęcił ścianę KWK "Niwka-Modrzejów"

Ważnym elementem grudniowego święta były też przemarsze kopalnianej orkiestry dętej. – Każda kopalnia miała swoją orkiestrę. To był powód do dumy. Orkiestry brały udział w festiwalach. Walczyły o miejsce w rankingach. 4 grudnia orkiestra ruszała o godz. 6 w obchód dzielnicy. Wcześniej dyrygent szedł do działu kadr i odbierał listę z nazwiskami i adresami górników, którzy akurat świętowali 25-lecie pracy. Orkiestra szła pod okno takiego jubilata i cięła równo. W ramach podzięki górnik rewanżował się dwoma kilogramami – obowiązkowo swojskiej – kiełbasy i litrem wódki – mówi.

Wizyta premiera Jerzego Buzka z okazji Barbórki w KWK Sosnowiec. Rok 1997
Wizyta premiera Jerzego Buzka z okazji Barbórki w KWK Sosnowiec. Rok 1997  Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

4 grudnia odbywały się też okolicznościowe msze, a od roku 1992 – gdy powołano do życia diecezję sosnowiecką – ksiądz odwiedzał też górników na kopalni. – Kilka razy trafił do nas sam biskup Adam Śmigielski, który odprawiał mszę w hali zbornej na Ruchu II. Gdy stało się jasne, że KWK "Niwka-Modrzejów" jest przewidziana do zamknięcia, to biskup zjechał pod ziemię i poświęcił ścianę. Związkowcy mieli nadzieję, że powstrzyma to plan zamknięcia kopalni. Że przecież "świętości" nikt nie ruszy. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy – opowiada Zygmunt Witkowski.

Dodatkowe 25 proc. do emerytury

Z okazji Barbórki odbywały się też uroczyste akademie. To była okazja, żeby odznaczać górników. Po siedmiu latach nienagannej pracy na dole otrzymywało się "brązowy krzyż zasługi". Po piętnastu latach krzyż srebrny, a po 20 latach krzyż złoty. – Na takie wyróżnienie mogli liczyć górnicy dołowi, ale także ci zatrudnieni w ciągu technologicznym, czyli z zakładów przeróbki węgla czy z obsługi szybów – mówi Zygmunt Witkowski. Srebrny krzyż otrzymywały także matki, które miały przynajmniej trzech synów zatrudnionych w górnictwie.

Najcenniejsze odznaczenie otrzymywało się po 25 latach pracy. – Wtedy obowiązkowo był zegarek z wygrawerowanymi górniczymi symbolami i nazwą kopalni oraz dyplom. "Kolektyw oddziałowy" opiniował wtedy taką osobę do "sztandaru pracy" pierwszej i drugiej klasy. To natomiast wiązało się z tzw. odznaczeniem chlebowym. Było warto, bo to oznaczało dodatkowe 25 proc. do emerytury... – mówi.

W dniu święta odbywały się też spotkania z młodymi górnikami. Przy suto zastawianych stołach stali wtedy także przedstawiciele miasta oraz Ministerstwa Górnictwa.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
W Wyborczej takie,, artykuły", takich autorów z ludźmi PZPR ?...
Czy W. Todur ma dożywotnią,, umowę Spotkań i wywiadów" z ww Witkowskim...?.
A propo ww wywiadu i informacji z ww, to przepracowałem w KWK Niwka-Modrzejów 21 lat w tamtych czasach, aż do zamknięcia/likwidacji tej kopalni, włącznie z 11 latami w drużynie ratowniczej, ale o takich,, przywilejach" o których czytam, to było rozmawiane chyba w gronie ZSMP i PZPR w KWK Niwka-Modrzejów .?....
Kto te,,nagrody"i odznaczenia otrzymywali, to widać minn. na osobach z ww zdjęcia ze śp. dyr.L.Litwą
Wyborcza. pl.;
Skończcie z lansowaniem takich ludzi PZPR....
@zbigniew.chudy@gmail.com
Nostalgia za PZPR wróciła w realu 6 lat temu. Ma się dobrze, rozwija się twórczą pracą każdego dnia...
już oceniałe(a)ś
0
0